Góra św. Anny.
Dla mnie miejsce szczególne. Zaczarowane, żeby nie powiedzieć - zaklęte. Wiele lat upłynęło, zanim tu dotarłam. Z pielgrzymką nietypową... Wcześniej ocierałam się blisko o ten skrawek nieba... byłam pewna, że wejdę, zdobędę, poczuję, zobaczę - ale coś mnie trzymało, nie pozwalało, niweczyło moje plany. Nie wychodziło. Nie tak jak chciałam. Pomyślałam: no trudno. Nie wszystko można chcieć, nie wszystko można mieć... Widocznie tak ma być. Nic na siłę.
A tu po latach, całkiem niedawno, pewnego dnia powszedniego, zaskakujący telefon i... pytanie/prośba/propozycja. Pustelnia do zaaranżowania. Na samym szczycie. Przy kościółku. Ale ja? Tam? Jak to? Dlaczego? Znajdę czas? Podołam?
Jednak...zaproszona i nie jechać? Sandrynka bez wahania zgodziła się być moim wsparciem, pomóc, towarzyszyć. A że przy okazji swoją misję do spełnienia miała... wyruszyłyśmy szlakiem ku Nowej Rudzie.
To było powołanie 😉.
I myślę, że dałyśmy radę. Pomysł i cała inwestycja pustelni - coś wspaniałego, byłyśmy pod wrażeniem wielkim. Nam przypadła wisienka na torcie - bez dwóch zdań dar z Góry. To i my górze dałyśmy coś w darze.
Wiara czyni cuda 😊. I jak zawsze:
Względy. Wdzięczność. Wzajemność.
Tego się trzymamy.
Surowo. Prosto. Klimatycznie. Jak trzeba.
Tak początek wygląda z mojej perspektywy. Początek przygody z aranżacją cudownej pustelni. A że i tak się rozpisałam.... Ciąg dalszy i wspaniały opis naszej pracy, ze wszelakimi szczegółami i pięknymi zdjęciami znajdziecie na blogu Sandrynki.
Lepiej tego nie zrobię. 😊
Jesteśmy chociaż ciut bliżej nieba? 😉
PS
Szepnę jeszcze tylko do ks. Jerzego: z serca dziękuję ❤.
I do mojej teściowej kochanej, która pomogła mi przy dekoracji okien - z wymyślonych przeze mnie tkanin wszystko uszyła (a łatwo nie było), pomysł zrealizowała w ciemno i nawet uchwyty do gałęzi zasponsorowała: dziękuję ❤.
Fajna aranżacja, bardzo spokojna pasuje do takiego miejsca. Gratuluję Iwona J.
OdpowiedzUsuńCudowna odmiana i przeżycie wspaniałe. Dziękuję 😊
Usuń