poniedziałek, 13 listopada 2017

jestem czarownicą


W życiu spotykają mnie przedziwne sytuacje... historie, które są takimi zbiegami przeróżnych okoliczności, że aż niemożliwe, aby wydarzyć się mogły ... a jednak. Wszystko to nawet trudno wyliczyć, opowiedzieć, oddać ilość i magię tych chwil... Są powiązane, poplątane, dziwaczne i już. Jedni słuchając tego co mnie spotyka mówią: niewiarygodne. Inni: to normalnym się nie zdarza. Kolejni: kosmos. A ja po prostu przyciągam to, o czym myślę. Ale nie tak z premedytacją, czy wyrachowaniem, tylko emocjami, duszą, czy też sercem...
 
Moja mama nazywa to inaczej: jak czarownica. ;) No niech będzie.

Nie zawsze są to miłe niespodzianki. Czasami żałuję, że właśnie taką właściwość mam. Bywa, że dowiaduję się o czymś, czego wiedzieć wcale bym nie chciała, bo tylko intuicyjnie się domyślałam, a w sposób niezamierzony nabieram pewności... wchodzę przypadkiem, całkiem zaskoczona w jakąś sytuację i... już wiem. Odwrotu nie ma.

 Mam taki dar i muszę z nim żyć. Jestem z tym wyróżnieniem pogodzona.

Ale często bywa też miło niesłychanie i gdy brakuje słów, by oddać to, co się dzieje, pozostaje tylko śmiech. A on bezcenny przecież jest.

Tym razem wszystkiemu były winne Anioły.

Jakiś czas temu Ktoś, kogo nie znam, z zupełnie innego miasta, poprosił mnie o pomoc. Potrzebny był specjalny prezent dla cudownej Szefowej, którą akurat osobiście dobrze znam, cenię i lubię, z którą zdobyłam szczytów wiele... prowadzi Ona Dom Spokojna Jesień... tak więc sobie pomyślałam... Przecież to Anioł, nie Szefowa... i takiego właśnie Anioła Spokojna Jesień sercem wyczarowałam. Uwierzcie, podobieństwo jest uderzające. To po prostu nasza Beatka.

 


Dalej.
 Właśnie dzięki Beacie poznałam kiedyś Kogoś wyjątkowego - malarkę Sandrę Fidurską. Jestem w Niej zakochana, mój dom caaały wypełniony jest Jej twórczością. Wśród tych prac prym wiodą oczywiście anioły - na starych deskach malowane... A że mieszka w miejscowości obok tej, gdzie swojego anioła dostarczyć chciałam... Umówiłam się i pojechałam. Do obgadania spraw miałyśmy wiele... oj, wiele ;). Ale w głowie tkwił tego dnia cel: Sandrynka - prezent dla Niej, bo dzień urodzin był tuż, tuż. Ale kto Sandrynę zna, ten wie, że proste to nie jest... Chciałam dla Niej Anioła, jednak słodkości nie wchodzą przecież w grę i tak się rozejrzałam... Jest. Leży na stole, pytam: mogę? Sandra mówi: on nie jest skończony. Ooooooo.... po prostu idealnie, lepiej się złożyć nie mogło... nie ma kwiatów, ani aureoli, ale skrzydła są... czekał na mnie - więc go wzięłam. Sandra na gorąco podpisała...
 

Jednego anioła oddałam, a z drugim wracałam - zadowolona z siebie niesłychanie. I tak w połowie drogi do rodzinnego miasta mego sklepik ze starociami mijałam... Nie zatrzymać się? Nie wstąpić przy okazji? Nie mam czasu? I co z tego? Pokusie uległam, zawróciłam. I tak sobie spokojnie między przedmiotami z duszą buszowałam, gdy do sklepu Ktoś wszedł. Mignął mi przez chwilę. Myślę: to nie jest możliwe. To się nie zdarza. Na pewno nie Ona. Ktoś podobny. To moja fantazja. Idę, patrzę. Przegląda książkę Williama Whartona. Sandynka - no jak nie Ona jak Ona. Nawet zdziwiona nie byłam zbyt mocno. Jestem już chyba przyzwyczajona. Patrzyłyśmy na siebie - słów brak... pozostał tylko śmiech.
 
Prezent tego dnia dostała - no skoro wiedziona przyciąganiem sama po niego tak daleko przyjechała... dzisiaj właśnie są jej urodziny. Anioł już jej towarzyszy. Przyciągaj szczęście zawsze tak skutecznie, Sandra!!! Wszystkiego naj.
 

Zdjęcie z tej okazji Jej ukradłam, a skoro sama do tablicy mnie dzisiaj wywołała, bym tą historię opowiedziała - prośbę spełniam.
 
Magia? Magia.


PS
 
Obecnie całą mocą swą przyciągam filiżanki - właśnie myśl o nich zaciągnęła mnie wtedy na starocie. No więc... gdyby Mikołaj nie wiedział, czego pragnę - to już wie.;)

 
 
 
 
 


6 komentarzy:

  1. Pani Moniko mam nadzieję że kiedyś będzie okazja zeby sie poznać osobiście bo moja córeczkę Zuzie juz pani poznała na nocy swietojanskiej na górze św. Anny była z moją szefową.Jeszcze raz dziękuję za pomoc Aniele . Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, oczywiście! Zuzia to moja koleżanka 😉. Więc Jej mama mam nadzieję też nią będzie!😘 Bardzo dziękuję, Pani Agnieszko za przemiłe słowa i również mam nadzieję na osobiste spotkanie. Ściskam

      Usuń
  2. Magia wokół ciebie jest na pewno, ale też część jej- nam przekazujesz swoim czytelnikom. Zaiste magiczne to miejsce. Iwona J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czaruję, czaruję i nic - jak kawę sama piłam, tak piję. Ciebie tu nadal nie ma, więc mimo wszystko kiepska ze mnie czarownica... Ale tak poważnie... Iwonko Kochana z całego serca mego i szczerze: DZIĘKUJĘ ❤❤❤

      Usuń
  3. pięknie opisana historia z każdym szczegółem :) tak było! magia! jak ja się cieszę, żeś Ty w moim życiu zaistniała... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha! mam jeszcze inną historię z Tobą związaną, do której jeszcze się nie przyznałam... może to kiedyś tutaj zrobię. Będziesz się śmiała 😉

      Usuń