piątek, 10 listopada 2017

spacer szczęścia


Szczęście samo do nas nie przyjdzie, nie zapuka do drzwi, nie zrobi niespodzianki. Chyba, że jest się wyjątkowym szczęściarzem 😉. A jeśli nie, jeśli jedynie przeciętniakiem... trzeba się ruszyć, wyjść, schylić, wyciągnąć po to szczęście rękę. Sposobów jest dużo... dla każdego coś innego.
 
W myśl tej zasady wybrałam się ostatnio na spacer. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że poszłam sama. A nigdy w pojedynkę w las nie chodzę... Zawsze towarzyszą mi bliskie memu sercu osoby. I jest to: mąż i nasz przyjaciel - mam wtedy okazję podziwiać, jaki dziwny jest ten męski świat... albo któraś z moich serdecznych koleżanek - języki wtedy bolą, bez dwóch zdań. No taki jest z kolei ten babski świat 😊.
Ale tym razem z nikim umówiona nie byłam,  pomysłu kogo mogłabym zaciągnąć nie miałam...w domu siedzieć absolutnie nie chciałam...więc pomyślałam... idę sama. Na wzgórze.  Trochę się bałam, ale... jak się okazało, nie było czego. Nikt mnie napaść nie chciał, ani porwać - bo żywej duszy nie spotkałam. 😉 i robiłam sobie co chciałam.
 
 Oddychałam. Liście zbierałam. Widoki podziwiałam. Fotki psyrykałam. Bukiet komponowałam.
 
 Było mi to potrzebne. 
 
 Chwila samotności.  Chwila na przemyślenia.  Chwila na docenienie tego, że w życiu dużo szczęścia mam.

 
 
 
 
 
 
 
 
W domu powstały oczywiście od razu kompozycje. Takie proste, lecz uwiecznić trzeba. Jednak to nie wszystko, to tylko w międzyczasie, bo głównie zajęta byłam moją nową miłością... do filiżanek, ale o tym następny post.
 
A na koniec nowe bombki. Bo w końcu do pracy się zabrałam.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz