Myślę, że właściciel głowy mi nie urwie, bo po prostu tego nie przeczyta 😉 Ale Ci co właściciela znają - sza!!
Bywa, że gościnnie nakrywam do stołu. Nie to, że się później przy tym stole goszczę, ale: nakrywam, pyszną kawę wypijam, spędzam chwile w miłym towarzystwie i zmykam 😉. Powody są dwa. Bo lubię. Bo chcę pomóc.
Kiedyś już wspominałam, że czasami uda mi się z kimś stworzyć duet idealny - i tutaj tak właśnie jest, ponieważ przyjęcie pod względem najważniejszym, czyli kulinarnym, przygotowuje Ktoś z sercem i wielkimi do gotowania umiejętnościami. Nie ja 😉
I tak, przeglądając zdjęcia pomyślałam, że warto pokazać. Wyszło elegancko - inaczej tu być nie mogło, ale też atrakcyjnie. A całość naprawdę nie była kosztowna - najcenniejsze - włożone serce i czas. Jedynie albo aż.
Efektownie złożone serwetki, świeczniki bluszczem przystrojone, stroik z tego co w ogrodzie. Wyszło pięknie. Wcale nie tak wiele trzeba. Niby prosto, ale coś w tym jest. Prawda?
PS
A jutro drugie DIY koniecznością podyktowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz