W niedzielę zaliczyłam giełdę staroci - wiadomo. Pod względem zakupowym nie było to udane wyjście, ale jako spacer/pogaduchy z bliską mi osobą - bezcenne.
Finiszując dojrzałam ten oto dzbanek. Bez euforii, ale: najpierw kupić chciałam, później nie mogąc doczekać się sprzedającego, który zniknął - zrezygnowałam, a ponieważ nie dawało mi to spokoju - wróciłam i nabyłam. Cena? Jak się okazało - powalająca. 1 zł. W drodze do domu zachwyt we mnie rósł. Mój mąż w odpowiedzi na moją radość stwierdził, że: skoro miał to ktoś wyrzucić na śmietnik - wolał opchnąć mi. Ale spoko... przecież też muszę mieć co wyrzucać..........
Brat z kolei, że przepłaciłam. 😉
Brat z kolei, że przepłaciłam. 😉
Może to wszystko prawda, ale i tak jestem nim oczarowana. Piękny kształt, delikatne kwiatki - po prostu cudo. Ostatnio jakoś pastele mi w duszy grają. A do tego prawie bez ceny jest czyli... bezcenny ! 😊. No i natchnął mnie do pomalowania starej ławeczki, która czekała na swoją kolej dość długo. Wyciągnęłam też obrus i...
noooo, podoba mi się 😊
noooo, podoba mi się 😊
Na szczęśliwe w życiu chwile składają się drobnostki i czyny, nie wielkie pragnienia. Tak myślę. I tego się trzymam. 😉
PS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz