sobota, 21 października 2017

czerwień moja nieulubiona


Maluję wytrwale swój świat.  Na żółto i na niebiesko, na wszelakie kolory tęczy i odcienie ziemi. 😊 Za jedną barwą jednak nie przepadam -
za czerwienią  😉.
Wiosną ten problem nie istnieje, zimą i latem da się obejść. Jednakże zupełnie inaczej rzecz się ma z jesienią - bo ta bez czerwieni nie istnieje i absolutnie obejść się nie może. Muszę jednak przyznać, że jest bardzo fotogeniczna i fotografować ją jest nawet miło...
Jesienna proza życia.  Porządki w końcu w ogrodzie robiłam, a tak już mam, że żaden kwiatek zmarnować się nie może. Nawet żaden płatek 😉. Była więc przy tej okazji kawa na świeżym powietrzu i plecione wianki. Nastrój małych płomyczków również mi towarzyszył.
Przyjemnie.






Pełna poezji ta proza wyszła ;).
 W domu z kolei wykorzystałam jeszcze mech - w połączeniu z jarzębinową tym razem czerwienią.





Przy tej okazji odkryłam, że kolor czerwony pięknie się komponuje z turkusowym. Pościel - z Ikei. Stara, metalowa szkatuła - od mojej mamy. Komplet mi się stworzył niepowtarzalny :).



Ostatnie dni to jednak nie tylko ogród, ale i spacery. Na wczorajszym znalazłam... dwa piękne maki i one mnie jakoś tak zainspirowały... fikuśny bukiet ze mną do domu wrócił. A w nim jeszcze jakby rumianek, wrotycz i iglaki... Nietuzinkowa jesienna wiązanka. A przy niej kubek z herbatą. W temacie, bo turkusowy. ;)



A skoro turkus, to jeszcze obiecana ozdoba - bombka sznurkowa. Czyli mam już dwie. Szału nie ma :);)



Do następnego!!

2 komentarze:

  1. ja też nie przepadam za czerwienią, chyba że to czerwona niemiecka ceramika :D ale Ty to dobrze wiesz ;) kwiatki! rumianki! maki??? gdzież to się uchowało?! piekne kompozycje, jesteś Mistrzynią :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko co rosnąć teraz nie powinno, kwitnie - chyba specjalnie dla mnie - tam, gdzie ostatnio wrotycz - tyle że nawet 2 tygodnie później 😉

    OdpowiedzUsuń