piątek, 6 października 2017

szwedzki stół jesienią przybrany


Piątek, piąteczek. Najwyższy więc czas na relację z poniedziałku.
 
Międzynarodowy Dzień Muzyki, koncert, a po nim skromne spotkanie. Ale....
Szwedzki, chłodny stół ogrzać ciepłą, polską jesienią to trudne do przeprowadzenia negocjacje, a sojusz wcale nie taki łatwy do osiągnięcia 😉.
 
Pod tym względem jestem tradycjonalistką. Lubię talerze, talerzyki, miski, miseczki, podkładki każdemu miejscu przeznaczone - one robią cały efekt, klimat i gwarantują możliwości wiele. A bez tego... Katering miał być dostarczony za jakiś czas, więc na tą chwilę zostaliśmy tylko stół i ja. Sam na sam 😉.
 
No co zrobić, poradzić sobie trzeba. Biały obrus - na takim oficjalnym spotkaniu raczej wymagany. Ale żeby nudno nie było, przyniosłam swoje ulubione bieżniki - są takie żywą jesienią pokolorowane, efektowne - trochę uatrakcyjniły rzeczywistość. Są też małe klatki z zamkniętymi stroikami, a na środku... lampion. Zakupiłam go na ostatnim starociowym wypadzie - wyciągnęłam szybki - jako stelaż na duży stroik po prostu idealny. Do tego liściaste serwetki powkładane do literatek... Serwetki widać, literatek nie - czyli jest jak trzeba 😉. I świeczniki/podstawki moje drewniane, starociowe, przemalowane... A wynik potyczki taki:









 



 





 







 

Bywa, że zaproszona dekoruję okazyjnie stoły. Ale zasadę mam jedną: nakrywać z tego co jest do dyspozycji, nie narażać nikogo na zbędne koszty. Bo to nie sztuka. Kwiaty? Ogrodowe, a zimą - wiązanka z marketu, przybrana iglakami lub bukszpanem. I serwetki - to największy wydatek 😉.

Do niedzieli. Tak sądzę 😉.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz