sobota, 7 października 2017

ziołowa choinka



Ja już normalnie kawy wypić chyba nie potrafię. Sobotni poranek, wchodzę do kuchni
z zamiarem jej zaparzenia, rzucam okiem na stół -  udekorowany w taki raczej zwyczajny sposób, ale nic to, bo... miętę poczułam. We wszystkich odcieniach. Biorę więc kubek - tak, żeby pasował, sięgam po tackę - pasującą rzecz jasna i ściereczkę też. Siadam, świece zapalam... No i nie zrobić zdjęcia? Grzech zaniechania. 😉 No to idę po aparat i pstryk - pstryk.
 
Jednym słowem zwykła kawa w zwykłą sobotę, ale z miętą niezwykłą. Bo we wszystkich odcieniach, czyli: zielonym , turkusowym i  niebieskim też 😊 . I  ten zapach (świeca 😉).
 
Oj, przyjemnie jest. Zwyczajnie, ale w sposób nadzwyczajny. Jesienny.
 




 
Skoro jesień i nie pada - czas na oddech, spacer, góry, las i małą wspinaczkę. A na samym szczycie niespodzianka. Wrotycz pospolity specjalnie dla mnie się uchował. Bukiet słonecznych ziół wrócił więc ze mną na ziemię... I w ten oto sposób mały dylemat: co z nim począć, ale... sezon ozdób świątecznych czas chyba zacząć na serio, bo słaaaabo się widzę, a do zrobienia sporo. W takim razie: tadam! Pierwsza w tym sezonie... choinka 😉.
 
 
 



 
 


 
 
Nietuzinkowy sposób na suszenie tego zioła, a ten zapach! Ach!
 
Od teraz postaram się, aby każdy post jakąś ozdobę świąteczną zawierał. Może to mnie zmobilizuje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz