Dzień 14. Wtorek.
Jak jest?
Ilekroć nieśmiało sobie pomyślę, że może będzie lepiej, że może los pozwoli w końcu odetchnąć...CIACH. I po złudzeniach. Ale nadziei nie tracę, pozytywnego nastawienia też. Chociaż trochę się boję... No... może więcej niż trochę.
Jednak nowa dekoracja na stole powinna być i jest - no nie tak kolorowa jak wczoraj, ale włoski klimat utrzymany. Bo i we mnie czasami gorący temperament budzi się do życia i mimo, że na ogół zimna jestem, to dzisiaj emocje mną miotają, oj miotają, więc...
bruschettę sobie zrobiłam. I już nic więcej lepiej mówić nie będę. ;)
Jutro może wrócę do pasteli. Jeśli ochłonę. I złagodnieję ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz