Strach, bezradność, czekanie - razem nie do zniesienia. A jednak znieść trzeba... No co zrobić... No właśnie. Najlepiej coś robić, czymś się zająć, nie myśleć... chociaż na chwilę.
Miałam takie korytko drewniane: przeżyło wiele dekoracji na stół - no i już mi się znudziło, a przede wszystkim zniszczyło. Zmieniłam więc odcień woskami, przykręciłam wieszak, niebieski skarb ze staroci powiesiłam i przyjmijmy, że wyszedł lampion. W kuchni wkomponował się fajnie - przynajmniej tak mi się wydaje.
Kupiłam też na targu świeże kwiatki, włożyłam do kanki... na kuchennej ściereczce, z ptaszkiem... sielskie życie...
Akurat. Ech
Przez chwilę nawet miło było... ale weny brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz