Wtorek. Dzień 7. Trudny.
Natknęłam się na słowa Matki Teresy, że naszym obowiązkiem jest rozwijać się w miłości. Robić zwykłe rzeczy z niezwykłą miłością.
Piękne.
Dzisiaj wybywam skoro świt, wrócę nocą... Jadę po wsparcie, pomoc - nic więcej zrobić nie mogę.
W związku z powyższym - świeżych kwiatów dzisiaj nie będzie. Ale nową dekorację wczoraj wieczorem na stole zostawiłam, a jakże. Problem jednak był i to spory: marzyły mi się gałązki z krzaków borówek, a że w moim przydomowym lesie takowych brak - bukszpan musi wystarczyć. 😉 Czajniczek to niedzielna zdobycz: maleńki, zardzewiały, uroczy. Dla mnie skarb. Posłuży mi na pewno i to nie raz 😊 I czerwona herbata (moja ulubiona) w kobaltowym kubku...
A nasze czarne serca, czarne serca biją nam radośnie....
Ojjjj, niech tak się stanie. Ale najpierw czarna... nie, nie. Tym razem nie kawa. Przekąska.
Robić zwykłe rzeczy z niezwykłą miłością... Tak naprawdę zjadłam więc tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz