Nie, nie. Nie o jesiennej dekoracji będzie ten post. Jeszcze nie tym razem 😉. Dzisiejsza aranżacja
powstała bowiem całkiem przypadkowo - osłonka made by starocie, wrzosy otrzymałam w prezencie ( ciągle coś dostaję - fajnie mam 😉), a dynia na zupę. Nie mogłam tej okazji zmarnować - niech jeszcze razem nacieszą zmysły me i wrzesień pomogą przywitać jak trzeba...
powstała bowiem całkiem przypadkowo - osłonka made by starocie, wrzosy otrzymałam w prezencie ( ciągle coś dostaję - fajnie mam 😉), a dynia na zupę. Nie mogłam tej okazji zmarnować - niech jeszcze razem nacieszą zmysły me i wrzesień pomogą przywitać jak trzeba...
Ale o czym innym chcę.
Trzy nowe świeczniki zdobyłam, a tak naprawdę zdobyłyśmy, bo ten wyższy przez moją miłą koleżankę Agnieszkę został mi podarowany . A jakże 😉. Przyszedł więc czas na metamorfozę, ale problem miałam i to spory. Bo jakie wybrać kolory? Białych mam duuużo, a nawet bardzo. Turkusowe już były i więcej nie chcę. Do wyboru są jeszcze: antyczny róż i popielaty - takowe farby właśnie posiadam, lecz jakoś też nie .... może kiedyś... Dziś świeża mięta mi w duszy zagrała. Dlaczego? Nie wiem, przecież to kolor ciut wiosenny jest... ale tak pięknie komponuje się z czerwonym, pomarańczowym, czy tam jarzębinowym (lub różanym 😉)...
Jednak tym razem świeczniki zrobione zostały trochę inaczej - pomalowane na kolor pastelowy, ale papier ścierny poszedł w ruch i żeby nie było tak słodko - zostały poprzecierane. Wg mnie wyjątkowo udane.
Ale, ale. Świeczniki trzy, a metamorfozy dwie... Bo ten jeden, najciemniejszy, z jesiennej dekoracji.... przemalować go serca nie miałam . Sam w sobie taki piękny, klimatyczny... pewnie i na niego przyjdzie pora, ale to kiedyś. A może wcale nie ❤.
najlepsze ze wszystkich <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam, no wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty będziesz z efektu zadowolona ❤
Usuń