piątek, 11 sierpnia 2017

środek lata ? czy jego koniec?

 
 
Ten post miał być o cudownym środku lata:  pięknej pogodzie, nasyceniu barw - bo i te jesienne, najpiękniejsze powoli się wkręcają... O tym, że jeszcze jest sporo czasu, by nacieszyć się przyrodą. O zachodach słońca, wypadach w góry i na obiad nad wodą. O tym, że pierwsza część lata była dla nas trudna, ale teraz może chociaż troszeczkę sobie wszystkie smutki odbijemy. Trochę zdążyłam: w poniedziałek zachód słońca z zaćmieniem księżyca, we wtorek spontaniczna gonitwa za bocianem stojącym w polu, wypad na starocie i... tyle.
 
 
 
 Gdy dziecko w samym środku lata łamie nogę, a gips został założony na co najmniej 4 tygodnie... to jedno jest pewne. Dla nas piękne lato właśnie się skończyło. Pozostało jedynie kombinowanie co zrobić, by pociecha czuła się mimo wszystko szczęśliwa. Czyli nastał czas stawania na głowie.
 
Sielskie życie. Nie ma co. Znowu mam odliczać? Znowu czekać z nadzieją - tym razem na jesień? Wszystkiego się odechciewa. Ech. Pewnie mi przejdzie, ale jeszcze nie teraz. Tymczasem za oknem pogoda sprzyjająca - mojemu nastrojowi oczywiście. Burza, ulewa - wszystko jak trzeba.😉  Jak trzeba, by przygotować dekorację na stół w samym środku jadalni. I lata.
 
Kolekcja moich świeczników się powiększa. To plus tego tygodnia. Jest klimatycznie, nawet bardzo. I nawet ja się uśmiecham. Bo w kuchni lato, pełnia lata 😉. Biel i kolory zboża - połączenie idealne, nawet ze mną na zdjęciu 😉.
A podkładki z Graciarni oczywiście - prawdziwe słodkie cudeńka - taka prawda.
 

 
 





 
 
 
 
A w pracowni miętowo i turkusowo. Chyba naprawdę zaczyna to wyglądać ciekawie... Nakryć taki biało - miętowy stół... A na nim dziesiątki świeczników. Każdy inny, ale wszystkie w tej tonacji. No co by się nie działo - marzenia trzeba mieć ❤ .
 


 
 
PS
 
Na łące wrzos spotkałam. No to jednak idzie jesień, ale z tego to akurat się cieszę.
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz