wtorek, 30 maja 2017

na ławeczce



W niedzielę zaliczyłam giełdę staroci - wiadomo. Pod względem zakupowym nie było to udane wyjście, ale jako spacer/pogaduchy z bliską mi osobą - bezcenne.
 
Finiszując dojrzałam ten oto dzbanek. Bez euforii, ale: najpierw kupić chciałam, później nie mogąc doczekać się sprzedającego, który zniknął - zrezygnowałam, a ponieważ nie dawało mi to spokoju - wróciłam i nabyłam. Cena? Jak się okazało - powalająca. 1 zł. W drodze do domu zachwyt we mnie rósł.  Mój mąż w odpowiedzi na moją radość stwierdził, że: skoro miał to ktoś wyrzucić na śmietnik - wolał opchnąć mi. Ale spoko... przecież też muszę mieć co wyrzucać..........
Brat z kolei, że przepłaciłam. 😉
 
Może to wszystko prawda, ale i tak jestem nim oczarowana. Piękny kształt, delikatne kwiatki - po prostu cudo. Ostatnio jakoś pastele mi w duszy grają. A do tego prawie bez ceny jest czyli... bezcenny ! 😊. No i natchnął mnie do pomalowania starej ławeczki, która czekała na swoją kolej dość długo. Wyciągnęłam też obrus i...
noooo, podoba mi się 😊
 
Na szczęśliwe w życiu chwile składają się drobnostki i czyny, nie wielkie pragnienia. Tak myślę. I tego się trzymam. 😉


 
 

PS
Jeszcze kwiatki do posadzenia przytargałam. Mój zielony salon powoli nabiera więc kształtów. Nawet obraz zawiesiłam 😉 Ale o tym następnym razem.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz